Wybór między przygodą a strachem🚗✈️

Podróż do Pokhary to zawsze wybór między długą, pełną przygód trasą a lotem, który budzi pewien niepokój. Dziurawe i kręte nepalskie drogi to test cierpliwości i wytrzymałości. Droga autobusem trwa paręnaście godzin, gdy wszystko przebiega pomyślnie, jeśli jednak osunie się ziemia i zablokuje drogę - co zdarza się zaskakująco często - podróż trwa wieki. Zdecydowałem się więc na lot – bilety były stosunkowo drogie, a lokalne loty w Nepalu należą do jednych z najbardziej ryzykownych na świecie. Lotnisko w Kathmandu już samo w sobie ma opinię niebezpiecznego, gdy dodamy do tego niewielkie samoloty obsługujące trasy krajowei kapryśne warunki pogodowe, robi się naprawdę ciekawie.

Pierwsze wrażenia i nowi przyjaciele🌄

Pokhara przywitała mnie zupełnie innym klimatem niż Kathmandu. Jest spokojniejsza, czystsza i otoczona przepięknymi jeziorami oraz górami. To tutaj można odetchnąć po chaosie stolicy. Czekał tam na mnie znajomy Binayaka, który prowadzi własną kawiarnię – Lake City Coffee. Przyjął mnie niezwykle ciepło i zapoznał ze swoimi przyjaciółmi, którzy od razu zaproponowali wspólne zwiedzanie miasta. Jeden z nich, nie zastanawiając się długo, zaoferował, że zabierze mnie na motocyklową wycieczkę po okolicy. To właśnie na jego motorze wjechaliśmy na szczyt wzgórza, gdzie znajdują się dwie wyjątkowe świątynie – buddyjska Stupa Pokoju oraz hinduistyczna świątynia boga zniszczenia, Śiwy. Każda z nich reprezentuje jedną z dwóch głównych religii Nepalu, kraju, który jest duchową mieszanką hinduizmu i buddyzmu.

Duchowe miszmasz🕉️☸️

Hinduizm i buddyzm przenikają się tutaj na każdym kroku. Hinduizm jest dominujący – niemal 80% Nepalczyków to hinduiści, dla których święte są postacie takie jak Śiwa, Wisznu czy Kali. Buddyzm również jest głęboko zakorzeniony, zwłaszcza wśród społeczności tybetańskich oraz w dolinie Kathmandu. Buddyjska filozofia i hinduskie rytuały często się mieszają – w jednej świątyni można spotkać przedstawicieli obu religii. 

Stupa Pokoju w Pokharze jest jednym z najważniejszych buddyjskich punktów w tej części Nepalu. Jest biała, majestatyczna, a z jej tarasu rozciąga się niesamowity widok na miasto i otaczające je góry. Kilka minut drogi dalej znajduje się świątynia poświęcona Śiwie – bogu zniszczenia i odnowy, który według wierzeń tańczy kosmiczny taniec, niszcząc świat, by stworzyć go na nowo.

Oddech po chaosie Kathmandu🌿

Pokhara to turystyczna perła Nepalu, położona w dolinie nad rozległym jeziorem Phewa. Po dusznym i chaotycznym Kathmandu, w końcu mogłem odetchnąć pełną piersią – i to bez obawy, że wciągnę przy okazji porcję spalin. Górskie powietrze było rześkie, a widoki zapierały dech w piersiach. Podróżowałem przed sezonem, dlatego ceny były niższe i byłem jednym z nielicznych białasów w okolicy. Nie było tłumów, kolejek ani nachalnych sprzedawców usiłujących wcisnąć mi ręcznie tkane szale „w specjalnej cenie tylko dla ciebie, przyjacielu”...

Nepali Stupa
Nepali Stupa
beautifull view on Pokhara valley from viewpoint
beautifull view on Pokhara valley from viewpoint
nepali praying flags
nepali praying flags
nepali stupa closeup
nepali stupa closeup
nepali flag painted on a wall
nepali flag painted on a wall
big staute of hidu god siwa
big staute of hidu god siwa

Jaskinie, wodospady i tajemnice Pokhary 🕳️

Po całym dniu spacerowania w pełnym słońcu postanowiliśmy odpocząć w nieco chłodniejszych rejonach – i tak trafiliśmy do jednej z licznych jaskiń Pokhary. Skoro jednak w grę wchodziło eksplorowanie podziemi, to czemu nie dorzucić do tego wodospadu? Davis Falls, bo o nim mowa, ma dość dramatyczną historię. Podobno w latach 60. pewien turysta o nazwisku Davis postanowił wykąpać się w rzece powyżej wodospadu… i nigdy już z niej nie wyszedł. Woda porwała go, a jego ciało odnaleziono dopiero wiele metrów dalej. Od tamtej pory lokalni mieszkańcy nazwali to miejsce na jego cześć – i zapewne też ku przestrodze dla wszystkich, którym przyszłoby do głowy bawić się w wodne harce na skraju przepaści.

Rejs po jeziorze Phewa 🛶🌅

Po eksploracji ciemnych zakamarków jaskiń i chłodnym prysznicu w postaci wodospadowej mgiełki, przyszła pora na coś bardziej relaksującego. Nie było lepszego sposobu na zakończenie dnia niż rejs po jeziorze Phewa. Woda była spokojna, a w oddali widać było ośnieżone szczyty Annapurny, odbijające się w tafli. Na środku jeziora znajduje się mała wyspa, a na niej – świątynia Tal Barahi, poświęcona bogini w formie dzika. To jedno z ważniejszych miejsc kultu w Pokharze, do którego miejscowi pielgrzymują, aby składać ofiary i modlić się o pomyślność.

Motocykl i kuszenie losu 🏍️

Następnego dnia miałem jeden cel – dostać się na lokalny punkt widokowy i podziwiać panoramę doliny Pokhary w pełnej okazałości. Był to teren, gdzie organizowano loty na paralotni oraz przejazdy linowe nad przepaścią – w sam raz dla kogoś, kto dzień wcześniej zbyt mocno poczuł się nieśmiertelny. Problem pojawił się dość szybko – Pokhara, w przeciwieństwie do chaotycznego Kathmandu, jest miastem znacznie spokojniejszym, co oznacza, że złapanie moto-taksówki na dłuższy dystans graniczyło z cudem. Była to więc idealna okazja, żeby – jak każdy rozsądny człowiek – wynająć motor bez uprawnień.

Wyposażony w motor, kask oraz nieco naciągane poczucie bezpieczeństwa, ruszyłem w trasę. I to była jedna z najlepszych decyzji tej podróży. Kręte górskie drogi, widoki jak z pocztówki i niemal puste szosy sprawiały, że czułem się jak bohater reklamy luksusowego motocykla – tylko że na budżetowej wersji, która przy większej prędkości wpadała w lekkie drgania.

nepali praying flags on trea background
nepali praying flags on trea background
view form cave in pokhara
view form cave in pokhara
beautifull view on pokhara valley, river with mountains
beautifull view on pokhara valley, river with mountains

Zaobserwuj:

Lot w przestworzach🪂

Na szczycie przywitały mnie widoki, które można by uznać za nienaturalnie piękne, były jednak jak najbardziej prawdziwe. Z jednej strony Pokhara, jezioro Phewa i wioski rozrzucone po dolinie, z drugiej – himalajskie szczyty, które wyglądały jakby były zawieszone w powietrzu. Usiadłem, zamówiłem masala tea i cieszyłem się chwilą.

Postanowiłem kontynuować swoją lekkomyślną passę i zapisałem się na lot paralotnią. W końcu skoro oszukuję los na motocyklu, to czemu nie dorzucić do tego latania? Start był... ekscytujący. Instruktor powiedział, żebym po prostu biegł z klifu i „reszta zrobi się sama”. Nie brzmiało to jak precyzyjna instrukcja, ale nie miałem innego wyboru. Po kilku krokach oderwaliśmy się od ziemi, a ja spojrzałem w dół.

Pod stopami miałem całe miasto, jezioro skrzyło się w słońcu, a w oddali majaczyły Himalaje. Wiatr szumiał mi w uszach, adrenalina buzowała w żyłach, a ja czułem się absolutnie wolny. To uczucie balansowania na granicy kontrolowanego lotu i pełnego zdania się na żywioł było czymś, czego nie da się porównać do żadnej innej atrakcji.

Chwila relaksu🍵

Wieczorem, jak przystało na turystę, który właśnie wykorzystał farta na najbliższą dekadę, postanowiłem się trochę porozpieszczać. Pokhara oferuje masę restauracji, barów i salonów masażu – wszystko w cenach, które u nas uchodziłyby za promocję stulecia.

Dzień z kawą ☕🏔️

Kolejny dzień rozpocząłem od porządnej dawki kofeiny. Ale nie byle jakiej! Postanowiłem zgłębić temat u źródła i odwiedzić plantację kawy Blue Mountain Coffee. Na miejscu przywitał mnie właściciel, którego pasja do kawy była równie intensywna co espresso w rzymskiej kawiarni. Wprowadził mnie w cały proces – od sadzenia krzewów, przez zbieranie dojrzałych owoców, aż po suszenie i obróbkę ziaren. Słuchając o tym wszystkim zrozumiałem, każda filiżanka to tak naprawdę wynik miesięcy (a nawet lat!) pracy.

Towarzyszyła mi idealna pogoda – niemal bezchmurne niebo i ciepłe słońce sprawiały, że mogłem podziwiać Annapurna Mountain Range w całej okazałości. Jak smakuje kawa z takimi widokami? – lepiej niż cokolwiek, co serwują sieciówki w papierowych kubkach. Rozbudzony i pełen nowo zdobytej wiedzy, ruszyłem dalej – do znajomej palarni, gdzie czekało mnie kolejne doświadczenie: cupping kaw. To rytuał dla koneserów – degustacja, porównywanie smaków i aromatów, doszukiwanie się nut czekolady, owoców, przypraw… albo w moim przypadku po prostu decydowanie, czy dana kawa jest „mega” czy tylko „super”.

I tak zakończyła się moja przygoda z Pokharą. Z ciężkim sercem musiałem wrócić do Kathmandu – ale tym razem nie czekał mnie zwykły powrót, tylko zupełnie nowe doświadczenie. Jechałem na ślub swojego nepalskiego przyjaciela. Ale to już historia na inną opowieść…

twa man are parasailing in the air
twa man are parasailing in the air
a red motorcycle parked next to a stone wall
a red motorcycle parked next to a stone wall
view of Phewa lake with boats in pokhara
view of Phewa lake with boats in pokhara
green coffee beens
green coffee beens
beatiful view on pokhara valley and mountains
beatiful view on pokhara valley and mountains

Pokhara to stan ducha🏔️

Pokhora okazała się miejscem pełnym kontrastów – od leniwego dryfowania łódką po jeziorze, przez nielegalne przejażdżki motocyklem po górskich serpentynach, aż po latanie na paralotni i palenie własnej kawy. Trochę adrenaliny, trochę refleksji, a przede wszystkim mnóstwo herbaty i dobrej zabawy. Nauczyłem się, że czasami warto zignorować zdrowy rozsądek i po prostu dać porwać się przygodzie.