🍵 Na koniec świata i jeszcze dalej – podróż do Ilamu 

Jeśli wyprawa do Nepalu to podróż na koniec świata, to podróż do prowincji Ilam jest kolejnym wymiarem tej frazy. To tak, jakbyś już dotarł na koniec mapy, ale ktoś nagle powiedział: "A teraz jedziemy jeszcze dalej."

🎉 Nepalskie wesele: kolorowe święto pełne rytuałów

Wszystko zaczęło się od nepalskiego wesela. Saroj, mój przyjaciel, żenił się w Kathmandu, a jego ślub był kwintesencją nepalskiej tradycji – pełen kolorów, muzyki, tańców i jedzenia. Wesele trwało kilka dni (tak, dni!), a liczba gości przekroczyła wszelkie wyobrażenia – nawet 600 osób to tutaj norma. Goście ubrani byli w tradycyjne nepalskie stroje. Ceremonia była długa i pełna rytuałów. Młoda para musiała składać ofiary, krążyć wokół świętego ognia i przyjmować błogosławieństwa od starszych. W tle rozbrzmiewała tradycyjna muzyka, a dźwięki bębnów i fletów nadawały wszystkiemu jeszcze bardziej mistycznego klimatu.

🚗Szalona podróż po nepalskich bezdrożach

Następnego dnia o 3 rano ruszyliśmy w stronę Ilamu, byłem jeszcze półprzytomny – częściowo z niewyspania, częściowo z nadmiaru weselnych przekąsek. Pierwsza doba podróży? Cóż, można ją podsumować jako ekstremalne testowanie odporności na turbulencje, tyle że na lądzie. Próba ucięcia drzemki nieustannie przerywana była silnym uderzeniem w głowę przy większej dziurze w drodze. Nasz kierowca, jak na nepalskie standardy przystało, nie uznawał pojęcia „spokojnej jazdy” – 90 km/h na wąskich, krętych górskich drogach? Żaden problem! Krajobraz płynnie zmieniał się z każdą godziną jazdy – od zielonych wzgórz Kathmandu, przez rozległe równiny porośnięte pampami trawy i małe wioski, z powrotem przez górskie serpentyny. Zatoczyliśmy pełne koło.

🏔️ Droga niemająca końca

Wszystko zaczęło się od ambitnego planu – przejechać setki kilometrów, aby dotrzeć do regionu słynącego z najlepszej herbaty. Brzmiało ekscytująco. W rzeczywistości okazało się, że to wyzwanie godne filmów survivalowych. Droga, którą przyszło nam jechać, była pełna niespodzianek. Niekończące się serpentyny - zakręt goni zakręt. Osuwiska ziemi? Przeprawa przez rzekę? Żaden problem! Most? Po co komu most… Nie ma co ukrywać, komfort podróży był… umowny. Kiedy po 14 godzinach jazdy dotarliśmy do pierwszego większego przystanku.

🚌 Autobus przyjeżdża raz na tydzień

W miastach narzekamy, że autobus spóźnia się 10 minut. Tutaj, w mniejszych wioskach autobus jest raz na tydzień – i to pod warunkiem, że nic się po drodze nie zawali, nie zsunie albo nie utknie w błocie. Co wcale nie jest rzadkim zjawiskiem. Ludzie tutaj są samowystarczalni. Do najbliższego szpitala jedzie się sześć godzin. To uczy innego podejścia do życia – mniej narzekać, bardziej doceniać.

view on Ilam tea farm and nepal mountains
view on Ilam tea farm and nepal mountains
nepali tea farmer giving tea leave
nepali tea farmer giving tea leave
gathered tea drying
gathered tea drying
beautiful view of nepali hills with sun rays
beautiful view of nepali hills with sun rays
a table with nepali specialty tea brewed in cups
a table with nepali specialty tea brewed in cups

🏭 Fabryka herbaty La Mandala

Dotarliśmy do fabryki La Mandala. Miejsce to było jak świątynia dla miłośników herbaty – w powietrzu unosił się delikatny aromat świeżo suszonych liści, a wszędzie wokół widać było ludzi pochylonych nad wielkimi bambusowymi tacami, starannie segregujących liście na różne klasy jakości.

🍵 Sztuka testowania herbaty

Rozmowy z plantatorami były fascynujące – ci ludzie nie tylko uprawiają herbatę, oni nią żyją. W ich oczach było widać prawdziwą pasję. Opowiadali o metodach obróbki, zbiorach o świcie, fermentacji i suszeniu. Najlepsza herbata pochodzi z najmłodszych listków i pąków zbieranych ręcznie w chłodne poranki – zanim słońce zacznie wypalać ich delikatne olejki eteryczne - tłumaczyli z zapałem.

Najciekawszą częścią dnia był cupping, rytuał testowania herbaty. Jeśli myślisz, że polega jedynie na popijaniu różnych naparów i ocenianiu ich smaku, to… masz tylko połowicznie rację. Proces jest niemal naukowy! Na długim stole ustawiono rzędy białych porcelanowych miseczek – każda wypełniona inną herbatą, starannie odmierzona i zaparzona w tej samej temperaturze. Najpierw ocenialiśmy suchy liść – jego zapach, kolor i zwinięcie. Potem przyszła pora na napar – wąchaliśmy, sprawdzaliśmy klarowność i głębię barwy. Następnie – najbardziej dramatyczna część – siorbanie. Tak, siorbanie jest tutaj sztuką! Prawidłowe siorbanie ma za zadanie rozprowadzić napar po całej jamie ustnej, by lepiej wyczuć jego niuanse – od lekkich kwiatowych nut, przez cytrusowe akcenty, aż po głęboką, ziemistą goryczkę.

🥇 Herbaciane złoto

Wraz z Sir Johnem – człowiekiem, który praktycznie wychował się w herbacie, a teraz od ponad dwudziestu lat sprzedaje ją na cały świat – gorąco dyskutowaliśmy, które z próbowanych herbat zasługują na miano najlepszych. John, z typową dla siebie pewnością siebie, wskazał na jedną z filiżanek i powiedział: „To jest złoto. Jeśli tego nie weźmiecie, popełnicie błąd.” Musiałem się zgodzić – napar był głęboki, gładki i pełen subtelnych warstw smakowych, których nie dało się znaleźć w zwykłej herbacie kupowanej w supermarketach.

Wiedzieliśmy jedno – chcieliśmy zabrać ze sobą najlepsze smaki Nepalu, byście i Wy mogli poczuć to, co  czuliśmy stojąc pośród plantacji herbaty, w otoczeniu mglistych wzgórz Ilamu.

Odwiedzaliśmy zarówno wielkie plantacje, produkujące setki kilogramów herbaty rocznie, jak i te najmniejsze, gdzie każdy liść był traktowany jak skarb. Jedni stawiali na nowoczesne technologie, inni wciąż polegali na wielopokoleniowej wiedzy i ręcznych metodach obróbki. Degustowaliśmy, porównywaliśmy i rozmawialiśmy o smakach, aromatach i tajnikach produkcji, które sprawiają, że jedna herbata może kosztować fortunę, a inna trafić do supermarketowych torebek.

process of rolling tea in a tea farm
process of rolling tea in a tea farm
group photo  with tea farmes in kalapani
group photo  with tea farmes in kalapani
beatiful view on nepali tea mountains
beatiful view on nepali tea mountains
nepali traditional wedding birde and groom
nepali traditional wedding birde and groom

Zaobserwuj:

🌊 Przeprawa przez rzekę

Nadchodzącą noc planowaliśmy spędzić na plantacji kawy należącej do Binayaka. Los miał jednak inne plany. Droga, którą mieliśmy tam dotrzeć… cóż, po prostu przestała istnieć. Osunięcie ziemi zablokowało przejazd, a przed nami stały dwie opcje: dwugodzinny objazd, albo... przeprawa przez rzekę.

Nasz kierowca, człowiek z żelaznymi nerwami i ewidentnie dużą wiarą w swoje auto, wybrał drugą opcję. Woda była głęboka – tak głęboka, że w pewnym momencie zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie zamieniliśmy SUV-a na amfibię. Prąd był silny. Przez chwilę koła nie miały pełnego kontaktu z dnem, a kabina wypełniła się napiętą ciszą przerywaną jedynie szumem rwącej wody i cichymi modlitwami pasażerów. Silnik jęknął. Tylne koła zaczęły się ślizgać, a my poczuliśmy, jak auto na ułamek sekundy traci stabilność. To był ten moment, kiedy naprawdę zaczynasz się zastanawiać, czy Twoje podróżnicze ambicje nie posunęły się o krok za daleko.

Kierowca, z kamiennym spokojem godnym nepalskiego mnicha, dodał gazu. Auto wydało z siebie ostatni jęk i… w końcu wytoczyliśmy się na drugi brzeg. Żywi. Suchą stopą...

☕ Noc na plantacji kawy

Ostatecznie, mimo nieplanowanej przygody, dotarliśmy na plantację kawy, gdzie czekało na nas ciepłe powitanie i solidny posiłek. Tradycyjny dal bhat, czyli ryż z soczewicą, warzywami i pikantnymi dodatkami, smakował jak najlepsza uczta po tak intensywnym dniu. Przy ogniu, wśród śmiechów i rozmów z plantatorami kawy, zapomnieliśmy o trudach podróży. Opowiadali nam o swoich uprawach, o różnicach między kawą nepalską a tą z innych regionów świata. W powietrzu unosił się intensywny aromat świeżo mielonych ziaren, a my już wiedzieliśmy – ta podróż miała dopiero nabierać smaku.

🌄 Góry, mgła i herbaciane pola

O poranku powietrze było rześkie, a ciszę przerywał jedynie szelest liści muskanych wiatrem. Wschodzące słońce malowało niebo odcieniami pomarańczy i różu, powoli odsłaniając otaczające nas górskie szczyty. Można było odnieść wrażenie, że stoimy na szczycie świata – gdzieś pomiędzy niebem a ziemią, w miejscu, gdzie czas płynie wolniej, a każdy oddech jest głębszy i pełniejszy.

🏞️ Surowy klimat, ciepli ludzie

W tych odizolowanych od cywilizacji zakątkach Nepalu herbata to coś więcej niż tylko napój – to spuścizna przekazywana z pokolenia na pokolenie. Każdy plantator, którego odwiedzaliśmy, witał nas szerokim uśmiechem, kubkiem gorącej herbaty oraz tradycyjnymi nepalskimi upominkami – kwiatowymi girlandami, ręcznie tkanymi chustami i filcowymi czapkami topi.

Atmosfera była ciepła i gościnna, ale życie w górach nieustannie przypominało o swojej surowości. Pamiętacie naszą przeprawę przez rzekę? Jak się okazało, to nie był koniec motoryzacyjnych przygód. Podczas wizyty na jednej z farm nasz samochód – ogromny, 8-osobowy terenowy kolos – odmówił posłuszeństwa. Silnik nie chciał zapalić, a jedynym rozwiązaniem było… pchanie. Tak, w środku nepalskich gór, popychaliśmy wielką terenówkę, próbując ją wskrzesić niczym rytualnym tańcem mechaników-amatorów.

🎂Urodzinowy tort w środku lasu

Droga powrotna do Kathmandu, choć równie długa i wyboista, miała w sobie coś wyjątkowego. Może to zmęczenie zmieszane z satysfakcją, może świadomość, że właśnie zakończyliśmy jedną z najbardziej niezapomnianych przygód w naszym życiu. A może... to po prostu zasługa tortu urodzinowego, który rozkroiliśmy na poboczu anonimowej drogi, śpiewając „Sto lat” dla Binayaka w otoczeniu dzikiej nepalskiej przyrody. Z pewnością nie była to najbardziej elegancka impreza urodzinowa, ale zdecydowanie jedna z tych, które zapamiętuje się na zawsze.

group of people in tea house waring nepali hats
group of people in tea house waring nepali hats
neapali woman plucking tea in a rain
neapali woman plucking tea in a rain
traditional nepali khali set for dinner ate by people
traditional nepali khali set for dinner ate by people
a fire pit with a fire in the middle of it
a fire pit with a fire in the middle of it
proces of selecting best tea leaves
proces of selecting best tea leaves
a man is standing in front of a truck with a cake on it
a man is standing in front of a truck with a cake on it

Ilam to dosłownie koniec świata, lecz dla smakoszy herbaty – tutaj wszystko się zaczyna.

Podróż do Ilamu nauczyła nas, że najlepsza herbata to nie tylko kwestia smaku, ale też historii. Ludzi i surowych warunków, w jakich powstaje. Każdy listek, który trafia do filiżanki, to efekt pokoleń doświadczenia, nieprzewidywalnej pogody, górskiego klimatu i niewiarygodnej pasji plantatorów. Stąd właśnie biorą się najlepsze herbaty – z miejsc, do których docierają tylko najwytrwalsi, gdzie czas płynie wolniej, a ziemia oddaje swoje bogactwo tylko tym, którzy naprawdę na nie zasługują.